sobota, 29 czerwca 2013

A symmetry

4/10


Inne tytuły: <<a>>symmetry
Gatunek: boys love
Reżyseria: Tetsuya Sato
Premiera: 2008
Czas trwania: 82 min
Na podstawie: pomysł oryginalny
Obsada: Wada Masato, Araki Hirofumi, Satsukawa Aimi
Zwiastun: tutaj

Recenzja zawiera drobne spoilery odnośnie zakończenia.
Amamiya Hokuto i Tatsumi Shin są najlepszymi przyjaciółmi.  Szczególnie łączy ich pasja do fotografii. Postanawiają więc wziąć udział w konkursie fotograficznym. Amamiya robi zdjęcie wieczornego niebu i dzięki temu, wygrywa. Jego zwycięstwo sprawia, że nagle staje się mega popularny wśród innych uczniów, przez co stopniowo oddala się od swojego najlepszego kumpla. Jakiś czas później, ktoś niszczy zwycięskie zdjęcie, które wisiało na szkolnej wystawie. Hokuto oskarża o to Shina, tym samym przekreślając ich znajomość, bowiem niedługo po tym, Tatsumi bez słowa opuszcza
szkołę, by kontynuować naukę w Bostonie. Mija kilka lat. Amamiya pracuje jako wolny strzelec, pisząc i robiąc zdjęcia do podrzędnego brukowca, a w międzyczasie opiekuje się chorą dziewczyną, którą czeka poważna operacja. I to właśnie w szpitalu spotyka ponownie Shina, który pracuje tam jako jeden z lekarzy.
Chociaż „ A symmetry” klasyfikowane jest do gatunku „boys love”,  to jednak jest kilka odstępów od tego, co zazwyczaj przedstawiają tego typu produkcje. Owszem, mamy jednego zdeklarowanego homoseksualistę, którym jest Shin. Zwykle drugi bohater dopiero uświadamia sobie swoje prawdziwe homoseksualne „ja”, by potem paść w ramiona swojego ukochanego. Tutaj tego nie ma. W żadnym przypadku nie ma pomiędzy nimi żadnej relacji romantycznej. Amamiya od początku do końca traktuje Shina wyłącznie jako bliskiego sercu przyjaciela, pomimo, że ten wyznaje mu co do niego czuje. Ale Hokuto nie ma żadnych rozterek wewnętrznych i pewnie nawet mu do głowy nie przyszło, by zmienić orientację. Przyznam, że nieco mnie to zaskoczyło, bo gdy się za to zabierałam, spodziewałam się klasycznego schematu. Jednak ten element zaskoczenia, nie spowodował w żaden sposób, by film powalił mnie w szczególny sposób. Co tu dużo mówić, „A symmetry” na pewno łączy jedno z innymi produkcjami „boys love”, a mianowicie to, że jest po prostu filmem… o niczym. Dominacja statycznych ujęć, powoduje wrażenie, że wszystko jest jeszcze bardziej rozlazłe i powolne niż w telenoweli, gdzie dojście do jakieś konkluzji zajmuje zwykle z kilkanaście odcinków. Bohaterowie są po prostu płascy, przez co zupełnie nudni i w żaden sposób nie idzie ich polubić. Winą tego zapewne nie jest tylko słaby scenariusz, ale również i kiepska gra aktorska. Jak w przypadku innych produkcji tego typu, odniosłam wrażenie, że aktorzy grają od niechcenia, jakby im się kompletnie nie chciało. Najwyraźniej uznano, że trochę wydukanych słów, oraz kilka zdziwionych i smutnych minek, wystarczy, by zadowolić grupę odbiorców, do której skierowany jest ten film [Już samo przez siebie mówi to, że w główne role wcielają się Wada Masato i Araki Hirofumi, członkowie D-boys,  co automatycznie powoduje, że wciśnięcie tego ich fankom pewnie nie sprawiało szczególnie jakiegoś większego problemu, szczególnie,  gdy jest to historia o nieodwzajemnionej miłości, z homoseksualnym podtekstem w tle]

Ale nie powiem, jedna rzecz mi się podobała. Japońskie filmy przyzwyczaiły mnie do ukazywania, że homoseksualizm to nic dziwnego i można obnosić się z tym dosłownie wszędzie, oczywiście nie spotykając żadnego sprzeciwu- znajdą się nawet i tacy, którzy jeszcze pogratulują parze i dużo szczęścia pożyczą, jak to było w Takumi-kun.  I co najlepsze, zwykle co drugi facet okazuje się być gejem, nawet jeśli jeszcze sam o tym nie wie. Tutaj podeszli do tematu bardziej trzeźwo, ukazując, że Japończycy wcale nie są tak cudownie tolerancyjni, jakby się mogło wydawać co niektórym.  Jest chociażby taka sytuacja, że w szpitalu, gdzie pracuje Shin, pojawia się sugestia, że jest on gejem. I nagle wszyscy dosłownie odwracają się do niego plecami, jakby się obawiali, iż przebywanie w jego towarzystwie popsuje im reputację. Nikt się ze swoją orientacją nie obnosi na prawo i lewo, a raczej ukrywa się w specjalnych barach, gdzie może liczyć na dyskrecję.
Nic jednak nie zmieni tego, że jest to film nudny i wcale nie warty oglądania. Nie będę ukrywać, że podejście do homoseksualizmu w japońskich produkcjach zupełnie mi nie leży i jeszcze nie trafił się taki film z tego kraju o tej tematyce, co by wywołał u mnie jakieś inne emocje, niż znudzenie albo irytację, więc moja ocena jest czysto subiektywna. Najwyraźniej mam za słaby wzrok, aby dostrzec te drugie, trzecie i dziesiąte dno, które potrafią tam znaleźć miłośnicy tego typu filmów i wczuć się w klimat. Polecić mogę więc jedynie fanom, reszcie radzę sobie odpuścić, bez żadnych wyrzutów sumienia.

15 komentarzy:

  1. Ja lubię strasznie Arayana, nie pamiętam do końca jak grał w tym filmie, ale w innych produkcjach jest całkiem spoko jako aktor. Wada bardziej podoba mi się jednak w rolach czysto komediowych i karykaturalnych XD. W sumie mi się ten film nie przeszkadzał, a przynajmniej na tle innych filmów poruszających tematykę boys love wypadł lepiej i dużo mniej infantylnie niż większość tego typu produkcji. Myślę, że i tak najbardziej znudzone nie będą zwykłe osoby chcące obejrzeć jakiś film BL, tylko bezmózgie yaoistki, które lubią tylko jakieś idiotyczne BL bez ładu i składu... bo nie było sceny łóżkowej. Dlatego podoba mi się to, że może nie do końca udany, ale został podjęty wysiłek, żeby nie zrobić czegoś maksymalnie ogłupiającego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie oglądałam żadnych japońskich tworów o homoseksualizmie.. Jakoś mnie nie ciągnie, choć nie mogłabym powiedzieć, że w jakiś sposób mnie to obrzydza. Może kiedyś, jak będę chciała spróbować czegoś nowego ;) Pozdrawiam
    Akane

    OdpowiedzUsuń
  3. z opisu wydaje mi się świetny. Bardzo mnie do niego przekonałaś i jestem pewna, że w najbliższym czasie go obejrzę, bardzo, bardzo mi się spodobał z opisu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skończyła się u mnie faza na yaoi (kiedyś musi...), ale ten film chyba obejrzę, skoro jest "bezpieczny" ^^ W każdym razie opis fabuły jakoś mnie nie zachęcił, ale książki po okładce się nie ocenia. Ciekawe jest to, że A symmetry skategoryzowano jako BL mimo braku faktycznej love pomiędzy bohaterami. Przynajmniej ten film nie jest kolejnym Takumi Kun, gdzie wszyscy się kochają i żyją szczęśłiwie.
    No i fakt tej chorej dziewczyny... Hm... Może się skuszę...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dramy, czy inne azjatyckie produkcje to wprawdzie kompletnie nie moja bajka, ale fakt faktem jakieś tam BL w przypływie nudy obejrzałam (czyli wtedy kiedy powinnam się była uczyć na maturę <3).

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to się mówi takie są prawa dżungli. :) Ważne, że staż dostałaś, możesz wyjechać czegoś więcej się nauczyć.

    Odnośnie filmu... Myślę, że nie sięgnę po tą produkcję. Odejście od schematów jest dobre, ale jeśli filmie wyczuwa się nudę, widać słabą grę aktorską to zakładam, że to nic wartego oglądnięcia. Jak napisałaś, żeby sobie odpuścić to grzecznie posłucham :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie nie jestem pewna czy chcę to obejrzeć. Muszę jeszcze to przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze swojej strony nie polecam w ogóle^^ Szkoda czasu.

      Usuń
  8. Dramy itp. itd. to nie dla mnie. Obiecałam Otai, że oglądnę tą którą mi poleciła. Cały czas się tego trzymam :D
    Ogółem do BL nic nie ma - lubię poczytać skanlacje, oglądnąć yaoi. Ale żeby zabrać się za japońską produkcję to chyba totalnie odpada. ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Z chęcią zabiorę się za tą dramę. Tyle ostatnio się ich namnożyło na mojej liście, że nie wiem kiedy je wszystkie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ten sam problem. Ilość moich planowanych totalnie mnie przerażaxd I nie mam pojęcia, kiedy to obejrzę, haha.

      Usuń
  10. Ja osobiście średnio jestem przekonana do tematyki boys love, aczkolwiek zdecydowanie wolę kiedy facet z facetem, niż dziewczyna z dziewczyną. Ale powiem szczerze, że kiedy pierwszy raz obejrzałam produkcję boys love byłam poruszona i zapragnęłam więcej. Cóż, fakt były sceny rozbierane, ale aktorzy pokazali piękną pasję i prawdziwe uczucie, które nie obrzydzało a wręcz przeciwnie, tak więc wydaje mi się, że wszystko zależy od produkcji. Tą o której teraz mówiłam była tajwańska produkcja o tytule "Wieczne Lato", a kolejnym "No Regret" - ale to już bardziej ze względu na Kim Nam Gil'a . Może mam nierówno pod sufitem, ale kocham w boys love sceny rozbierane i pasję! ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie mam specjalnego przekonania do tematyki boys love, chociaż był czas, kiedy namiętnie oglądałam wszystko z tym związane. Ciągle jednak to zawodziło moje oczekiwania, więc teraz już nie podchodzę do tego z takim entuzjazmem.

      Oglądałam "Wieczne lato", więc wiem o czym mówisz. Również uwielbiam tą scenę. Było w niej naprawdę wiele pasji i namiętności- to była chyba jedna z najlepszych erotycznych scen, jaką miałam okazję widzieć w azjatyckich filmach. I zupełnie mi nie przeszkadzało to, że dotyczyła dwóch mężczyzn.

      "No regret" nie miałam okazji jeszcze niestety widzieć, ale mam to w planach, bo słyszałam dużo dobrych opinii.

      Usuń
  11. Nie znam tego tytułu ale mam już takie zaległości w dramach i filmach że na razie to odłożę na dalszy plan. Po za tym świetna recenzja. ^^

    No z angielskiego sama się zdziwiłam że to aż 90% choć chciałabym więcej >.< Z matmy to chyba cud że w ogóle zdałam. Taki stres miałam i uczyłam się tylko PÓŁTORA TYGODNIA PRZED MATURĄ ! I co i zdałam. >.< Jeśli chcesz pomocy oprócz ćwiczenia na korkach matmy czy na lekcjach polecam ci portal http://www.matemaks.pl/ ten chłopak niesamowicie tłumaczy ! I nawet takiemu łosiowi jak ja pomógł. Wiele osób przed maturami go ogląda więc polecam ;) po za tym może ci pomoże na lekcjach. Ja byłam taka głupia że o tym wcześniej nie pomyślałam. :D Miałabym o wiele lepsze oceny z matmy gdybym go od początku oglądała. :P Co do SOA to myślę że może organizują takie coś w twoich okolicach a nawet o tym nie wiesz. :P Nastepne SOA 24 sierpnia zapraszam do trójmiasta w końcu są wakacje. ^^

    http://dorota-nevergiveup.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten tytuł zaciekawił mnie tylko przez motyw fotografii, którą uwielbiam. Jednakże fabuła wydaje się być oklepana i nudna jak flaki z olejem, przez co odstrasza już na wstępie. Dodatkowym impulsem jest 'boys love', za którym nie przepadam (a już na pewno w produkcjach aktorskich), więc nie zamierzam oglądać (:
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie (:

    OdpowiedzUsuń