Waląc od razu z grubej
rury, zawieszam działalność bloga oraz jakąkolwiek aktywność w blogosferze na
jakiś czas. I nie jest to spowodowane nawałem nauki czy moim lenistwem- nic z
tych rzeczy. Po prostu coś mnie podkusiło w czerwcu i zgłosiłam się w szkole na
dodatkowe praktyki. I to jeszcze na dodatek na takie odbywające się za granicą-
konkretnie to na Malcie. Do wyjazdu został jeszcze tylko dzisiejszy dzień, co
sprawia, że z paniki chodzę niemalże po ścianach, bo prostu czuję we wszystkich
kościach, że ja tam zginę i to
szybko. W czasie rekrutacji palnęłam, że mogę być na każdym stanowisku byle nie w kuchni [ wierzcie mi, praktyki w kuchni to ZUO- no chyba, że ktoś uwielbia myć naczynia], to mnie dali na… recepcję, o haha. I weź tutaj teraz pomagaj gościom hotelowym, kiedy nie rozumiesz połowy z tego co do siebie mówią, o mamo. Nauczyciel, który się tym zajmuje chyba odniósł jakieś błędne wrażenie, że ja tak dobrze po angielsku mówię. A raczej nie wypada mówić gościom, żeby poczekali, bo muszę sprawdzić w translatorze, jak brzmi jakieś słówko. A jak jeszcze będą kazali mi odbierać telefony… Nie wiem, czy wiecie, ale w hotelach zdarzają się w recepcji takie telefony, gdzie w słuchawce wpierw słyszysz wszystko to, co przed chwilą powiedziałaś, a dopiero potem gościa, co jest po prostu masakryczne, bo po jakimś czasie już się nie wie, czy jeszcze ty mówisz, czy już gość…
szybko. W czasie rekrutacji palnęłam, że mogę być na każdym stanowisku byle nie w kuchni [ wierzcie mi, praktyki w kuchni to ZUO- no chyba, że ktoś uwielbia myć naczynia], to mnie dali na… recepcję, o haha. I weź tutaj teraz pomagaj gościom hotelowym, kiedy nie rozumiesz połowy z tego co do siebie mówią, o mamo. Nauczyciel, który się tym zajmuje chyba odniósł jakieś błędne wrażenie, że ja tak dobrze po angielsku mówię. A raczej nie wypada mówić gościom, żeby poczekali, bo muszę sprawdzić w translatorze, jak brzmi jakieś słówko. A jak jeszcze będą kazali mi odbierać telefony… Nie wiem, czy wiecie, ale w hotelach zdarzają się w recepcji takie telefony, gdzie w słuchawce wpierw słyszysz wszystko to, co przed chwilą powiedziałaś, a dopiero potem gościa, co jest po prostu masakryczne, bo po jakimś czasie już się nie wie, czy jeszcze ty mówisz, czy już gość…
Ale praktyki czy
kwestia dogadania się to na razie pomniejsza kwestia; tego, czego obawiam się teraz najbardziej jest SAMOLOT. Przez dziewiętnaście
lat swojego życia, skutecznie udawało mi unikać tego środka transportu i teraz
sobie gdybam, czy mój mózg w czerwcu naprawdę był tak przeżarty myślą o
wakacjach, że nie zastanawiałam się w ogóle nad tym, że będę musiała wsiąść w SAMOLOT.
I lecieć tak wysoko nad ziemią, kiedy ja przez mój olbrzymi lęk wysokości boję
się nawet wychylić z okna na II piętrze.
Jeśli jednak nie
zejdę na zawał jeszcze na lotnisku i żaden gość nie zabije mnie wzrokiem, kiedy
będę mu próbowała pomóc z moim „ingliszem”, to wrócę do Was w połowie
października. Miałam dodać recenzję jeszcze przed wyjazdem, ale ja jak zwykle
mam na wszystko czas, przez co do wyjazdu zostało zaledwie kilka godzin, a ja
jeszcze jestem w du… proszku i muszę zrobić mnóstwo rzeczy, jak np. spakować
się tak w ogóle. Tak więc nowy post dopiero po moim powrocie.
Do napisania.
Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki, przyda się ^^
UsuńLotu samolotem się nie obawiaj. Jedyny mniej przyjemny moment to strat samolotu,kiedy jest on lekko przechylony (to trwa bardzo krótko). Poza tym nie zauważysz różnicy pomiędzy jazdą autobusem, a lotem :) Pamiętaj, że możesz sobie popatrzeć na chmurki z góry, a to w ogóle nie jest straszne.
OdpowiedzUsuńPoza tym życzę Ci mało upierdliwych rozmówców :) A kiedy wracasz?
No ja się właśnie tego startu i lądowania boję najbardziej. Mam tylko nadzieję, że lot wypadnie na tyle spokojnie, że nie będę się już bała w ogóle w drodze powrotnej ;)
UsuńDzięki wielkie^^ Może trafię na Polaków i nie będę miała problemu z dogadaniem się xd W końcu nas jest wszędzie pełno^^
Do domu wracam zaś 15 października.
Właśnie, powodzenia! Dasz radę :)
OdpowiedzUsuńJa również z początku bałam się wsiąść do samolotu... A gdy z niego wyszłam to chciałam polecieć jeszcze raz xD Ciekawe przeżycie!
Mam nadzieję, hahaxd
UsuńOby i tak było w moim przypadku, bo jeszcze czeka mnie droga powrotna.
Trzymaj się tam! <3
OdpowiedzUsuńTakie życiowe doświadczenia, nawet jeśli nie do końca przemyślane nie są złe, jakoś dasz radę! >.<
Wracaj szybko :) !
OdpowiedzUsuńOch, tyle strachu, ale podziwiam, że go przełamałaś i się zgłosiłaś. Ja bym się chyba za bardzo bała.
OdpowiedzUsuńW każdym razie powodzenia i czekam na Twój powrót!
Pocieszam Cię: znajomej córka poleciała na praktyki właśnie na Maltę z prawie zerową znajomością języka. Efekty? Zamieszkała tam, urodziła dziecko, a niedawno poślubiła jego ojca. Tak więc - powodzenia! :D
OdpowiedzUsuńJedno słowo - GAMBATTE! Na pewno Ci się przyda ;p Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAkane
Ale Ci zazdroszczę. Na takim wyjeździe można się naprawdę wiele nauczyć. Życzę powodzenia :)
OdpowiedzUsuńMnie też przerażają samoloty, zawsze mam pewność, że za chwilę się rozbijemy x_x
OdpowiedzUsuńAle to tylko takie głupie myślenie c: Powodzenia na praktykach ^^
Kapitalny blog.
OdpowiedzUsuń